poniedziałek, 27 października 2014

Żyjemy tak jakby na pół.

Szybciej i mniej dokładniej. Podobno tak żyjemy. O ile jeszcze to się nazywa życiem, a nie istnieniem. Istnieniem z czystego przyzwyczajenia, oczywiście. 

Żyjemy tak jakby na pół. 

autoportret. 

sobota, 11 października 2014

Zdjęcia Sylwiowo - Williamowe.

Wydaję mi się, że zdjęcia z Sylwią stały się w jakiś sposób tradycją. Lubię takie tradycje. 

Ta sesja, z którą dziś do Was przychodzę, jak dla mnie, jest bardzo udana. Powstało parę ciekawych, spokojnych portretów, z których jestem zadowolona. (bo czasami trzeba odpocząć od psychodelli, nie?).

piątek, 3 października 2014

Jak to już październik?! + kilka autoportretów.

Dalej nie dowierzam w to, że przedwczoraj rozpoczął się październik. Wrzesień zleciał mi w nienaturalnie szybkim tempie. Zdążyłam się już przestawić na tryb szkolny i ranne wstawanie nie sprawia mi już takich problemów, jak wcześniej. Trafiła mi się wyjątkowo fajna klasa, lubię z nią przebywać. Naprawdę, nie ma w tym chociażby nutki sarkazmu. Jest dobrze. Naprawdę.


sobota, 13 września 2014

Rojkowo koncertowo + trochę o szkole i trochę o marzeniach.

   Drugi tydzień szkoły zleciał mi równie szybko jak i pierwszy. Szczerze przyznam, że liceum przypadło mi do gustu znacznie bardziej niż gimnazjum. Może te co ze względu na nauczycieli, może ze względu na uczniów, a może po prostu kupiło mnie automatami z kawą? Sama nie wiem, jednak pewna jestem jednego: za nic w świecie nie chciałabym wrócić do gimnazjum. Jedynie trochę przeraża mnie fakt, że już na pierwszych lekcjach nauczyciele mówili o maturze, a przecież dopiero co pisałam testy gimnazjalne...

   Jednak najważniejszym wydarzeniem w przeciągu tych dwóch tygodni, nie było nic związanego ze szkołą - mianowicie był to koncert Artura Rojka. (Rojek? Nic Ci to nie mówi? A tą piosenkę znasz? klik ). Kiedy pierwszego września, po rozpoczęciu roku szkolnego, przeczytałam na jego stronie, że za ponad tydzień wystąpi w Poznaniu to nie mogłam w to uwierzyć.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Moje miejsce na świecie.


Dopiero co pisałam o zakończeniu roku szkolnego, a już przyszło mi pisać o zakończeniu wakacji. Przyznam szczerze, że te wakacje były jak dla mnie jednymi z najlepszych w życiu. Dużo się działo, spotkałam się z paroma kochanymi osóbkami, odbyłam parę ciekawych sesji, miałam czas na rozwijanie pasji i na nic nie robienie. Czego chcieć więcej? 

Na zakończenie wakacji, w przedostatni tydzień sierpnia wybrałam się do Almerii - mieście położonym na północy Hiszpanii. Hiszpanii. Mojej kochanej, jedynej, wspaniałej Hiszpanii. Od małego ten kraj kojarzył mi się ze wszystkim tym co dobre. Jakieś siedem lat temu zaczęłam uczyć się języka hiszpańskiego. I chyba wtedy całkowicie zakochałam się w tym kraju. Odwiedzenie Hiszpanii, a szczególnie jej południowej części stało się jednym z największych marzeń. I w tym roku udało mi się je spełnić. 



Hiszpania okazała się być jeszcze bardziej wyjątkowa niż w moich wyobrażeniach. 

Przez te siedem dni widziałam najlepsze widoki na świecie i poznałam niesamowitych ludzi.

Byłam już w paru, a nawet kilkunastych krajach. Wszędzie czułam się jak w domu, z wyjątkiem Hiszpanii.
W Hiszpanii czułam się lepiej niż w domu, o wiele lepiej. 



 


Z dumą mogę stwierdzić, że znalazłam swoje miejsce na świecie. 




R.


czwartek, 7 sierpnia 2014

W końcu!



Obiecałam sobie na początku tego tygodnia, że na dniach na pewno coś napiszę. Obietnica dotrzymana, bo jak widać po długich nieobecnościach w końcu jestem. Dużo się przez ten czas działo i głównie dlatego mnie tu nie było.


Jednym z powodów dla których lubię wakacje jest fakt, że w ten czas spotykam się tylko z osobami, które uwielbiam i mam dużo czasu na rozwijanie swoich pasji. Także już pewnie wiecie co robiłam podczas mojej nieobecności. Jeździłam, pisałam, fociłam, czytałam i oglądałam. No i spotykałam się z przyjaciółmi oczywiście.

I przyznaję, że tęskniłam za blogiem, także czas w końcu wrócić.

Pochwalę się swoim zdjęciem z Etną, a co! 




Także wracam, wracam i obiecuję ambitniejsze notki, znacznie bardziej ambitniejsze od tej - ale wiecie, po długiej nieobecności, taka właśnie notka jest potrzebna.



Do jutra!
Roxana
.

wtorek, 8 lipca 2014

Pierwszy tydzień.

Dzień dobry/ dobry wieczór kochani! :)

Szczerze mówiąc pierwszy tydzień wakacji minął mi w tak szybkim tempie, że nawet nie miałam czasu dodać żadnej notki. Był to tak zabiegany tydzień, który na szczęście już dobiegł końca. Do ''wymarzonej'' szkoły, klasy, się dostałam, wszystkie potrzebne papiery już zaniosłam, więc teraz już pozostaje mi tylko leniuchować...

Także w dzisiejszym poście, pokażę Wam zdjęcia z pierwszego tygodnia wakacji.



Poniedziałek był zdecydowanie niewakacyjny - cały dzień obficie padało. Z tego powodu zdecydowałam się obejrzeć jeden z filmów, który pojawił się na mojej ''wakacyjnej liście filmów do obejrzenia''. Wybór padł na ''Marzyciela''. O tym dramacie nie miałam żadnej wiedzy. Jedynie wiedziałam, że gra w nim Depp. Podeszłam do niego sceptycznie nastawiona z myślą ''Pewnie przereklamowany''. Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam. Film ten wstrząsnął mną niesamowicie i od razu stał się jednym z moich ulubionych dramatów. Na koniec dodam Wam tylko, że film opowiada o autorze ''Piotrusia Pana'' i niezwykle pokazuje siłę wyobraźni. Naprawdę polecam.

Wtorkowy wieczór spędziłam czytając ''Bóg nigdy nie mruga''. Za tą pozycję chciałam się zabrać już bardzo dawno temu, jednak nie wiedząc czemu ciągle się za nią nie zabierałam. Dopiero ostatnio empikowa przecena sprawiła, że się na nią skupiłam. Znajduję się w niej 50 życiowych lekcji, które ja pomału już wcielam w życie. Ta książka to najlepiej wydane 18 zł w moim życiu, naprawdę.
 Z moją przyjaciółką Alą naprawdę wiele mnie łączy. Między innymi miłość do niezdrowego jedzenia. Środę spędziłyśmy jedząc kebaby i pijąc cole, no i oczywiście gadając. Idealny wieczór. I co z tego, że miałam się zdrowo odżywiać. 

W tym tygodniu udało mi się także ogarnąć swoje ulubione zdjęcia i ściągnąć je na telefon. Fajnie jest mieć wspomnienia zawsze przy sobie.



A jak Wam minął pierwszy tydzień wakacji? :) 

                                                                                                                          Do napisania, Roxana.