poniedziałek, 27 października 2014

Żyjemy tak jakby na pół.

Szybciej i mniej dokładniej. Podobno tak żyjemy. O ile jeszcze to się nazywa życiem, a nie istnieniem. Istnieniem z czystego przyzwyczajenia, oczywiście. 

Żyjemy tak jakby na pół. 

autoportret. 


Nie potrzebne nam już myślenie, przecież mamy mózgi elektroniczne. Po co mamy działać, skoro możemy bezradnie rozłożyć ręce i zacząć narzekać. Nie mówimy bliskim, o tym ile dla nas znaczą, zakładając, że przecież o tym bardzo dobrze wiedzą. Boimy się prosić. Nie traktujemy siebie serio. Nie krzyczymy. Unikamy wyróżniania się. Wtapiamy się w tłum. Stajemy się szarymi masami. Wyzbywamy się pasji, bo przecież z tego nie da się wyżyć. Poddajemy się na starcie, twierdząc, że i tak nie dobiegniemy do mety. Udajemy. Jesteśmy znakomitymi aktorami, grającymi w niezwykle trudnej sztuce - jak dobrze, że zaraz przekraczając próg pokoju, możemy zrzucić maski. Nie poznajemy siebie. Z obrzydzeniem patrzymy w lustro. Nie mamy czasu na nic. Na ulubiony film, chwilę z książką czy nawet na głupi spacer. Pędzimy nonstop, nie mając pojęcia gdzie. Oglądamy programy, w których poziom idiotyzmu został zdecydowanie przekroczony, zastanawiając się, jak takie idiotyzmy można oglądać - tak jakbyśmy my ich nie oglądali. Zdecydowanie bardziej preferujemy mieć milion znajomych w internetowych mózgach, niż koło nas. Marzenia odsunęliśmy, bo przecież dorośliśmy i musimy zejść na ziemię. Zapominamy o tym, że upadanie to tak właściwie tylko forma latania.
Żyjemy tak jakby na pół. 

~R

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz