W niedzielę nadszedł ten długo wyczekiwany dzień - 22. czerwca. Wyczekiwany nie ze względu na to że jest to pierwszy dzień lata, lecz ze względu na koncert mojego kochanego zespołu - Thirty Seconds to Mars.
W sumie mogłabym się długo rozpisywać na temat tego magicznego dnia (i jeszcze bardziej magicznej nocy), ale mimo wszystko wydaję mi się, że najlepiej będzie to wszystko zsumować w punktach.
Także przedstawiam Wam najlepsze momenty nie tylko z koncertu, ale i z całego dnia:
♥ Jared myślący, że Dziadu to polski odpowiednik jego imienia ♥
♥ ciary podczas Birth ♥
♥ usłyszenie mojej ukochanych piosenek - ''Do or die'' i ''The kill'' na żywo ♥
♥ szczęśliwy Tomo, otoczony klawiszami i perkusją ♥
♥ spędzenie całego dnia z kochanymi ludźmi ♥
♥ wytulenie i spotkanie przyjaciół, których niestety nie mogę codziennie widzieć ♥
♥ wytulenie i spotkanie przyjaciół, których niestety nie mogę codziennie widzieć ♥
♥ wydzieranie się ''I WILL LIVE MY LIFE'' na ''Closer to the Edge'' ♥
♥ przytulenie przez Monikę na ''The Kill'' ♥
♥ psychodeliczny jeleń stojący na drodze ♥♥ gadanie z Moniką o filmach ♥
♥ przepłakanie prawie całego koncertu ♥
♥ SPEŁNIENIE NAJWIĘKSZEGO MARZENIA - BYĆ NA KONCERCIE MARSÓW ♥
No i co by tu dłużej mówić - po prostu najlepszy dzień mojego życia.
Do napisania, Roxana!
Super, że twoje marzenie się spełniło.
OdpowiedzUsuńja-kontra-ja.blogspot.com
Zazdroszczę bycia na koncercie :) Z tego co widziałam na innych blogach , mieli świetną scenografię. Gratulacje spełnienia marzenia :) Co powiesz na wspólną obs?
OdpowiedzUsuńhttp://mylittledreams01.blogspot.com/